Już jakiś czas temu moja koleżanka Viola z pasją opowiadała mi o różach - o swoich wymarzonych, o posiadanych i dopieszczanych w jej ogródku. Przytakiwałam jej, myśląc - ale nudy, w moim ogródku róż nie będzie!!! Zbyt humorzaste, za dużo wymagają zabiegów, zbyt pretensjonalne - o nie, to nie dla mnie! Wymyśliłam sobie, że posadzę okrywowe różowe w koszach i przy ogrodzeniu pnącą Sympatię. I tyle. Ani jednej więcej! Miłość do róż przyszła sama. Po prostu mnie dopadła i nie udało mi się obronić :) Odkryłam, że jest tyle rodzajów róż! A w wyobrażeniu miałam sterczące sztywno wielkokwiatowe, które niezbyt mi się podobały...Zaczarowały mnie odmiany z mnogością kwiatów na gałązkach...i tak się zaczęło ;) Moimi zeszłorocznymi ulubienicami były: Acropolis - ze swym cudownym, pudrowo-różowym, cieniowanym, zmieniającym się aż do lekkiego beżu i brązu kolorem...kwiat trwały aż do trzech tygodni... Cardinal Hume...ze swym niespotykanym bordowo-purpurowym kolorem i cudownym zapachem... Abraham Darby i Charles Austin - za zróżnicowanie w kolorze kwiatów w różnych fazach kwitnienia plus zapach... Eden Rose - za to, że była :)i oczywiście wiele, wiele więcej :) Poniżej moje róże z zeszłego roku :) Po ciężkiej zimie przeżyły :) Aktualnie obserwuję pąki i nie mogę doczekać się kwitnienia :) - (wpis z 23 maja 2010) Nie wszystkim zeszłorocznym różom udało mi się zrobić zdjęcia...
|